Wczoraj w Gdyni zakończyliśmy nasz Tour de Baltic

A tym samy zakończyliśmy również zbieranie podpisów pod petycją do Ministra Środowiska.
Petycję przekazaliśmy w czasie konferencji prasowej wraz z prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem na ręce Hanny Dzikowskiej - regionalnej dyrektor ochrony środowiska.

Na konferencji obecne też były osoby zaangażowane w próby utworzenia tego rezerwatu od wielu lat: prof. Skóra, dr. Andrulewicz i wielu innych. Konferencja przebiegła w bardzo milej atmosferze. Prof. Skóra użył wręcz określenia „lukrowanie”, bo faktycznie dużo było pochwał, obietnic, deklaracji. Teraz nadszedł czas na kolejny etap związany z praktyczną stroną tworzenia rezerwatu. Ta konferencja nie jest dla nas końcowym sukcesem, ale dopiero początkiem tworzenia sieci rezerwatów morskich na Bałtyku.

Tour de Baltic trwał prawie cały sierpień. Hasło przewodnie „Bałtyk najsłodsze morze świata. Chrońmy je!” zostanie zapamiętane przez wielu. Odwiedziliśmy z naszą wystawą 9 nadmorskich miejscowości. Zebraliśmy ponad 22 tysiące podpisów nad morzem i w Internecie. Całkiem niezły wynik. W te sierpniowe działania zaangażowało się ponad 30 wolontariuszy z całej Polski.

Może w przyszłym roku wyruszymy jeszcze raz ….
Dziękujemy Wam wszystkim!

Zachody i Wschody...

Łeba, wspaniały słoneczny dzień, wstajemy o siódmej rano by zająć miejsce na plaży, śniadanie zjadamy dopiero po rozwieszeniu wystawy. Decyzja przemyślana, trzy godziny później na piasku nie ma już wolnej przestrzeni. Ludzie tłoczą się w ścisku, małe szanse by ktoś zechciał sam podejść do naszego stoiska, bierzemy każdy listę i ruszamy w plener.

Ja idę aż pod molo i zaczynam zagadywać plażowiczów. Trochę niezręcznie się czuję przerywając opalanie ludziom leżącym na ręcznikach za parawanami, ale szybko spotykam się z wyrazami sympatii. Ośmielony tym staram się rozmawiać z większością, opowiadać o planowanym rezerwacie, ale w przeciwieństwie do Ustki mam małe szanse wykazać się krasomówstwem. Większość letników tak naprawdę nie ma ochoty na długie rozmowy, gdy słyszą, że chodzi o ochronę przyrody, kiwają głowami i podpisują.

Szybko orientuję się, że najłatwiej mi idzie z dwiema grupami: młodymi (podpisują prawie wszyscy) i najstarszymi (szczególnie przyjazne są nobliwie wyglądające emeryckie małżeństwa). Po twarzach widać, że to ludzie szczęśliwi, zadowoleni z życia. Najgorzej jest z samotnymi ludźmi w średnim wieku, czasem odpowiadają burkliwie, nieprzyjemnie. Po pewnym czasie już z wyrazu twarzy orientuję się do kogo lepiej nie podchodzić. Kilka razy, gdy wspominam o rezerwacie, słyszę: nas to nie interesuje. Zastanawiam się, jaką świadomość mają ludzie, którzy przyjeżdżają nad morze, ale nie chcą go chronić, jaki sposób myślenia stoi za tym, że ktoś pełną garścią korzysta z uroków przyrody, a nie jest w stanie się zdobyć na złożenie banalnego podpisu w jej obronie.
Mijają godziny, żar leje się z nieba i koszulka GP staje mokra od potu; powoli przechodzi mi ochota na dłuższe konwersacje i staję się coraz bardziej schematyczny. Po zebraniu 180 podpisów wracam na miękkich nogach do naszego stanowiska. Pozostali wolontariusze mają nawet lepsze wyniki i też chronią się przed upałem. Mój podziw wzbudza mama Kasi Guzek, która przyjechała nas wspomóc i samodzielnie zebrała 2 listy. Wypijam litr wody mineralnej, wskakuję na kwadrans do Bałtyku i dalej w drogę.

Upraszczam sobie zadanie, podchodzę głównie do grup ludzi w wieku 20-30 lat. W pewnym momencie trafiam na prawdziwą żyłę złota: rozłożony pokotem na piasku młodzieżowy obóz kondycyjny klubów sportowych z Bielska-Białej i Wilkowic. Rozmawiam chwilę z szefem i za chwilę podpisują mi jak leci, razem prawie 30 osób. Niecała godzina i mam wypełnione 2 listy.

Po obiedzie wyruszamy ponownie: ambitny plan Magdy na dziś to 2000 podpisów; prawdziwe współzawodnictwo pracy. Dla urozmaicenia wyruszam na molo; widok licznych zakochanych par dobrze rokuje. Faktycznie, zrelaksowani, wyluzowani ludzie podpisują z uśmiechem. Gdy wracam, na stole piętrzą się góry wypełnionych list. Magda skrupulatnie liczy, wychodzi ponad 2000 podpisów. Ostatnie zbierają nasze dziewczyny od ludzi, którzy przyszli oglądać zachód słońca. Uszczęśliwiona Magda zaprasza nas na gofry.

Decydujemy się nie demontować wystawy; ja i Tomek zostaniemy na noc na plaży pilnować sprzętu. Przed nami chłodna noc na karimacie na piasku pod rozgwieżdżonym niebem; rano zapewne czeka nas rosa ale i perspektywa wschodu słońca....

100 pytań do...

No i Ustka – 2 dzień. Rano deszcz, potem słońce i silny zachodni wiatr. Rozkładamy wystawę, zaczynamy zbierać podpisy. Dla mnie – nowo przybyłego wolontariusza – to całkiem nowe doświadczenie. Z początku mam tremę, trzęsą mi się ręce z wrażenia, ale szybko się uspokajam: idzie nieźle. Najchętniej podpisują młodzi: "rezerwat morski? super!" Równie sympatyczne są nobliwie wyglądające starsze pary: "Bardzo dobrze, musimy chronić nasz Bałtyk, nie doceniamy tego co mamy w Polsce." Niektórzy pytają z jakich mórz pochodzą tak wspaniałe zdjęcia podwodne, nie chcą uwierzyć, że to nie cuda tropików a głębiny np. Zatoki Gdańskiej. Największe wrażenie robi widok cypla helskiego z lotu ptaka.

Niektórzy są dociekliwi: "A gdzie ten rezerwat? " Wyjaśniam, gdzie leży Kępa Redłowska, pokazuję zdjęcia z paralotni. "Aha, ale jaki z tym jest problem, że aż trzeba z petycją jeździć?" Tłumaczę cierpliwie, że w Polsce są problemy prawne z tworzeniem rezerwatów morskich, że w Danii i Szwecji już takowe są, a my chcemy właśnie zdopingować polityków do podjęcia odpowiednich kroków. Wtedy rozmówcy ożywiają się: jasne, panie, nasi politycy to tylko o stołkach myślą, a nie o przyrodzie, swoje wojenki toczą, a mogliby zrobić coś dla ludzi, choćby taki rezerwat na morzu.

Inni bywają nieufni: "Panie, a jak ten rezerwat powstanie, to tam nie będzie można chodzić, pływać, czy to dobrze?" Uspokaja ich wyjaśnienie, że teren nie ma być zamknięty, że obszar ten ma mieć znaczenie nie tylko naukowe, ale i edukacyjne. Przy niektórych osobach trzeba się nieźle nagimnastykować i wykazać wiedzą, przydały się warsztaty morskie zorganizowane niegdyś przez Magdę. Pytają o zupełne szczegóły: "A jakie jest zasolenie Bałtyku skoro to jakoby najsłodsze morze świata? A jak częste są wlewy oceaniczne? Gdzie można spotkać morświny?" Dwie osoby pytają o przyszły Gazociąg Północny.

Podpisuje jakieś 80-90% osób. Ci co odmawiają albo nie mówią nic, albo stwierdzają: "Panie, a co tam zmieni mój podpis? bo ja wiem kto za tym stoi?" Jeden mówi wprost: "Mi żadne rezerwaty nie są potrzebne, wy ekolodzy to byście cały świat zamienili w rezerwat." Trochę wytrącony z równowagi opowiadam to chwilę później sympatycznej parze dziewczyn, one śmieją się: "No, skoro ktoś lubi żyć na wysypisku śmieci…"

Nie mamy czasu podziwiać zachodu słońca, demontujemy wystawę i biegniemy do pobliskiej tawerny, gdzie zaczynamy wyświetlać nasz film.

Państwo są tu po to, żeby płacić!

Kolejna projekcja "Home-S.O.S Ziemia!". Wieczorem przenieśliśmy namiot, po czym ustawiliśmy nasz wspaniały ekran, kolumny, komputer i projektor.

Wszystko było gotowe, gdy okazało się, że projektor niestety nie jest w stanie zauważyć żadnego z przedstawianych mu komputerów i najprawdopodobniej jest to wina kabla. Do 21-szej brakowało 5-ciu minut, trybuny były pełne, a mi przypominała się tragiczna historia radzieckich marynarzy z arktycznej floty, którzy wprawdzie ewakuowali się z tonącego okrętu i wszyscy znaleźli na tratwie pełnej zapasów wody i pożywienia, ale wszyscy pomarli z głodu, ponieważ ktoś z tej tratwy ukradł wcześniej jedyny otwieracz do konserw..

Sytuację uratował przemiły pan Darek, właściciel naszego baru, który nie tylko pozwolił nam wcześniej korzystać do woli ze swojego prądu, ale, dowiedziawszy się o naszych kłopotach, obdzwonił znajomych i kabel nam pożyczył. Film się trochę spóźnił, ale w końcu go puściliśmy i nawet nie byliśmy jego jedynymi widzami, którzy dotrwali do końca. Długi i ciężki dzień, ale w Darłowie skończyliśmy z niezłym wynikiem 3500 podpisów.

Dziś rano zapakowaliśmy wszystko do Transita, z rosnącym zdumieniem patrząc na topniejący stos naszych pakunków. Marcin, jako mózg całego przedsięwzięcia, wraz z dzielnie asystującym Grzesiem musieli chyba całe dzieciństwo spędzić grając nałogowo w Tetris, bo nie dość, że wszystko się zmieściło (łącznie z nami), to nawet część z nas była w stanie niemal normalnie oddychać. Nigdy nie widziałem tak wydajnie załadowanego samochodu, gdybym nosił czapkę, na pewno bym ją zdjął - brawo, chłopaki!

Do Ustki dojechaliśmy koło południa, po zameldowaniu się na campingu postanowiliśmy ruszyć na plażę. Nie obyło się, oczywiście, bez zdumienia, że 13 złotych to jedynie cena za jedną osobę, bez namiotu, samochodu itp, i oczywiście nie ma co liczyć w tym na takie luksusy jak mydło czy papier w łazienkach, albo prąd. Jak to z wdziękiem sformułowała (przynajmniej uczciwa) szefowa campingu: "Państwo są tu po to, żeby płacić, a ja, żeby zarabiać pieniądze!" Nic dodać, nic ująć, powinni to sobie jako slogan marketingowy nad bramą zamieścić, zaraz obok napisu "Camping Morski 101" i uroczego "Niezamieszkałym wstęp wzbroniony". Ale nic to - morze rzeczywiście jest piękne, wychlapaliśmy się w nim i odpoczęli, a ja wyniosłem z tej plaży nauczkę, że jeśli wydawało mi się, iż słonie morskie na plaży są stłoczone, to ja naprawdę mało wiem o świecie..

Wieczorem rozstawiliśmy namioty, omówiliśmy jutrzejsze działania i trochę już zmęczeni całodziennym odpoczywaniem ochoczo ruszamy spać. Ciekawe, jak będzie jutro?

Kariera w Microsoft...

Doszedłem ostatnio do wniosku, że wysyłanie CV, Listów Motywacyjnych i Życiorysów, etc, etc... jest najzwyczajniej zbędne. Szczególnie jeśli chcesz dostać pracę w obrzydliwie wielkiej korporacji, takim Microsofcie np. Oczywiście musisz mieć dobrze rokujące hobby.

Obiecujące hobby to w tym przypadku Hakowanie stron. Ciekawe, czy nieznajomy, który nas odwiedził, starał się o etat w Microsofcie, czy tylko się bawił i postanowił z nas zadrwić, klikając telefonem komórkowym gdzieś w Południowej Afryce. Cieszę się, że już się znudził, a my dzięki bolesnej lekcji pt. "Bezpieczeństwo w Sieci" jesteśmy lepiej przygotowani na takie nietypowe podania o pracę... Na razie wolnych etatów BRAK :-)

Tylko u nas prawdziwe Disco Polo!

Do "Tour de Baltic" dołączyłem 16.08, ale dopiero teraz znalazłem chwilę, żeby coś o tym napisać. Darłowo i pobliski Darłówek od razu przywitały mnie tym, co nad polskim morzem najpiękniejsze: jednostajnym łomotem nastrojowej muzyki (na jednym z barów napisane było nawet "tylko u nas prawdziwe Disco Polo!"; wbrew pozorom nie był to przejaw samobójczej szczerości, a próba - ponoć nawet skuteczna - przyciągniecia klientów wonią przypalonych kiełbas, odpowietrzonego piwa i tonących w łoju frytek, a także plejadą postaci rodem z niskobudżetowych produkcji science-fiction.

Dopiero Magda uświadomiła mi, że to nie żadne lecznicze stroje stosowane w terapii groźnych, a tajemniczych schorzeń skory, tylko Ci ludzie naprawdę chcieli tak wyglądać... Hmm, cóż, dawno tu nie byłem. Następny dzień zaczął się wcześnie i w ogóle nie skończył - do domu wróciliśmy już po północy. Ale po kolei.

Rozstawianie wystawy i namiotu poszło nam na tyle sprawnie, że już o 9.30 staliśmy na darłowskim rynku zwarci i gotowi. Po porannej kawie w bardzo przyjaznym barze ruszyliśmy do roboty. Łowcy podpisów rozpełzli się po okolicy, ja zaś odkryłem w sobie powołanie do układania puzzli i zajmowania się stadkiem zachwyconych dzieciaków. Trzeba wiedzieć, że większość układaczy dzielnie targających wielkie, sklejkowe elementy, przy każdym gwałtowniejszym porywie wiatru stwarzała realne zagrożenie niespodziewanego odlotu. Na szczęście nie wiało zbyt często. Szło nam świetnie, tyle razy asystowałem przy układaniu naszego ślicznego obrazka, że czuję, iż sam bym już umiał.
Piękna pogoda, całkiem ładny rynek i przyjazne nastawienie przechodniów umilały nam czas aż do 17-tej, gdy z knajpianych głośników nagle gruchnęły przerażająco znajome dźwięki taniego syntezatora. Oto miejscowy zespół muzyczny przygotowywał się do tego, by czas umilić nam jeszcze trochę bardziej... No co tu mówić: ciężko było. Szesnastoletnia dziewczyna całkiem nawet ładnym głosem wyśpiewywała bardzo romantyczne ballady o tym, że fajnie by było znowu mieć dwadzieścia lat, poznawać świat i zdobywać kolejne dziewczyny, ale niestety wszystkie kochają się w Adamie, zaś Ewa stąd już wyjechała i może to moja wina.

Prosiła nas również, by pokochać jej marzenia, ale że chce mnie pocałować, więc chodźmy do lasu, mimo, że jest tam już Karliczek z Karolinką i butelką wina. Tylko oni szli do Gogolina, więc może ten las od całowania jest inny jakiś. Chyba tak, bo piosenki na ogół kończyły się konstatacją, że już nigdy się nie spotkamy, bo już skończył się czas, choć nasza miłość trwa, tra la la... Nie jestem pewien, czy to rzeczywiście była wszystko ta sama piosenka w trzech tomach (grali do 21 z dwiema krótkimi przerwami), ale z pewnością i rytm, i melodia się nie zmieniały... Jednego jestem pewien: po całym dniu spędzonym z sześciolatkami teksty te wydały mi się całkiem naturalne i bawiłem się świetnie!

CDN...

Morszczyn No More:-(

Czy ktoś jeszcze pamięta plaże po sztormie zarzucone morszczynem? Czy ktoś pamięta, że morszczyn obok bursztynu był symbolem Bałtyku. Ja pamiętam, że jako dzieciak, zbierałam go na plażach i wiozłam do domu jako pamiątkę.

Jedziemy sobie z naszą wystawą od Świnoujścia wzdłuż wybrzeża już kilkaset kilometrów. Dzisiaj jesteśmy w Darłowie. Przespacerowaliśmy się po wielu plażach. Miałam nadzieję znowu przywieźć do domu kawałek tej dziwnej rośliny, a tu się okazuję, że nic z tego! Czasami można znaleźć jeszcze na plaży pojedyncze kawałki plechy morszczynu ale to już nie jest nasz morszczyn, to rośliny przygnane prądami morskimi z innych regionów. Morszczyn w naszej strefie wyginał zupełnie około 20-30 lat temu. Nie ma go już nawet w podręcznikach do biologii.

Podróżując wzdłuż wybrzeża zastanawiam się, jaki morski gatunek wyginie następny? A może jednak trochę zmądrzeliśmy przez ostatnie dekady, zrozumieliśmy że przyroda bez nas poradzi sobie świetnie, ale my bez niej – nie bardzo…

Ilość zbieranych dziennie podpisów pod petycją o utworzenie rezerwatu przyrody na Bałtyku pokazuje, że jednak nasza świadomość i wrażliwość ekologiczna zaczyna w nas kiełkować. Ale podpisanie petycji, to tylko pierwszy krok, to nie wystarczy.

Bałtyk jest najsłodszym morzem świata i niech taki pozostanie. Nie uczyńmy go, przez swoją głupotę i ignorancję, morzem najbardziej zaśmieconym, najbardziej brudnym i najbardziej śmierdzącym. Załóżmy rezerwat, podpiszmy petycję.

Dusza Tęczowego Wojownika...

Właśnie wracałem pociągiem znad Biebrzy gdy Chlor odebrał wiadomość, że bardzo pilnie potrzebne są osoby do pomocy przy "Tour de Baltic" w Kołobrzegu. Dusza tęczowego wojownika nie pozwoliła pozostać mi obojętnym na wezwanie sióstr i braci tym bardziej, że przy okazji mógłbym spotkać się z moją wielką miłością z foundrisingu – Marzenką;)
Jak tylko wróciłem do domu przepakowałem się i ruszyłem nad Nasz Piękny Bałtyk. Na miejscu okazało się, że wolontariusze zmagają się akurat z rozstawieniem konstrukcji pod wystawę więc po krótkim ale radosnym przywitaniu się z Dominiką, Asią, Agatą, Moniką, Marcinem, Grześkiem i Krzyśkiem nie czekając na dyrektywy pomogłem rozstawić wystawę, stoisko, puzzle oraz maszt, na którym załopotała flaga z logo balitc tour'u – „Bałtyk Najsłodsze Morze Świata chrońmy je”.

Nie trzeba było długo czekać na osoby zainteresowane wystawą, które po jej obejrzeniu zjwiali się przy naszym stoisku aby zasięgnąć więcej informacji oraz aby podpisać się pod petycją do Ministra Środowiska w sprawie ochrony Bałtyku. Nasza wystawa oraz stoisko zostało oczywiście zauważone przez lokalne media, którym Marcin i Asia (pseudonim Helga) udzielili wszelkich informacji na temat Naszego przedsięwzięcia. Aura sprzyjała, humory dopisywały, mnie w udziale przypadła opieka nad puzzlami, które układały dzieciaki. Sprawiało im to chyba ogromną radochę zwłaszcza gdy ich oczom ukazywał się obrazek przedstawiający dno morskie z żyjącymi w nim stworzonkami.

W pewnym momencie przy naszym namiocie pojawił się nieoczekiwany gość. Mianowicie pod Nasz namiot Greenpeace'u przyleciała młoda mewa i przycupnęła w jego cieniu. Niby nic nadzwyczajnego 'mewa w cieniu', jednak okazało się, że ów ptak wybrał sobie nasze stoisko jako miejsce wydania ostatniego oddechu. Turyści ze zdziwieniem obserwowali mewę jednak po chwili stwierdzili, że wybrała dobre miejsce – "wiedziała gdzie przylecieć" – mówili. No nic, tak sobie myślę, że być może zatruła się żerując gdzieś w wodach przybrzeżnych Bałtyku lub na plaży, tudzież ten młody ptak pomylił dogaszonego papierosa ze skórką od chleba... Pewnie gyby tak przesiać przez sito piasek bałtyckich plaż to ów 'kiepów' byłoby więcej niż słynnego bursztynu...

Późnym popołudniem zamieniłem się zadaniami z Agata i ruszyłem zbierać podpisy pod petycją. Nasze zmagania przerwał jednak deszcz. Deszcz przeszkodził chwilowo w tourze, ale w kąpieli już nie. Niestety nie udało się mi namówić nikogo do towarzystwa więc sam pogalopowałem w kierunku morza. Jutro kolejny dzień, mam nadzieję, że jeszcze lepszy od dzisiejszego, piękna aura i uśmiechnięci ludzie oraz oczywiście duża ilość podpisów pod petycją do Ministra aby chronić Najsłodsze Morze Świata – Bałtyk.

HOME – Zły na Cały Świat.

Wyszedłeś kiedyś z kina zły? Tak najzwyczajniej w świecie zły? Ja kilka razy, nie tak dawno temu w trakcie filmu z jakimś Nicolasem Cagem. Zły, że coś mnie podkusiło by zmarnować dwie godziny żywota na gniot tak fatalny i pusty jak zgniłe tekturowe pudło na śmietniku. Niedawno obejrzałem film "Home-S.O.S Ziemia!". W małym studyjnym kinie. Znów wyszedłem wściekły i trochę smutny. Nie na film. Na cały Świat, a przede wszystkim na to, że to małe studyjne kino jest za małe i za studyjne by pomieścić wszystkich nas, którzy ten film koniecznie obejrzeć powinni.

Wyszedłem i pobiegłem do sklepu i tego samego dnia miałem już w ręku kopię Blue-Ray. Kilka telefonów do przyjaciół, a potem krótki wpis na Blipie i Facebooku z linkiem do pobrania HOME. Chciałem żeby wszyscy go zobaczyli. Jak najszybciej. Doczłapałem do domu, z synkiem uwieszonym na szyi wetknąłem ukochanej Magnezji zafoliowane niebieskie pudełko, zakręciłem szybko jakąś sałatkę, chwyciłem kieliszek wina, Niunio na kolanach, Magnezja w fotelu. Oglądamy. I obejrzymy znów, tym razem na plaży podczas Tour de Baltic... Przyjedź do nas.

Będziesz mógł poczuć to co my, zakochać się i wkurzyć, żeby tymi samymi emocjami dzielić się z innymi, przeżywać HOME na plaży jeszcze raz. Ciężko powiedzieć coś więcej. To tak jak miałbym wytłumaczyć komuś kto nigdy nie widział obrazów Monet'a, że są obłędnie piękne (są!) i komuś kto nigdy nie czytał Marquez'a, że jego książki są erotycznie wręcz genialne (ba!). I nie chodzi tu o pompatyczne puste słowa, ale o ten moment, tę jedną chwilę podczas seansu, która daje Ci poczucie zrozumienia, mądrości, lekkości umysłu, a w przypadku HOME, szacunku dla natury.

Premiera HOME miała miejsce 5 czerwca w Międzynarodowy Dzień Ochrony Środowiska. Yann Arthus-Bertrand - fotograf znany z bestsellerowego obrazu „ Ziemia widziana z nieba”, oraz Luc Besson, stworzyli niebanalny hołd dla piękna planety i jej delikatnej harmonii. Wszystko w tym filmie i wszystko co dotyczy tego filmu jest wyjątkowe. Liczba miejsc odwiedzonych przez ekipę, sposób dystrybucji, reżyser, producent, muzyka, kosmiczne wręcz zdjęcia. Film kręcony był w 54 krajach, kompozytor utworów pochodzi z Izraela, muzyka została zarejestrowana we współpracy z Budapest Symphony Orchestra i The Shanghai Percussion Ensemble, wykorzystano również tradycyjne instrumenty ludowe z całego świata i przejmujące śpiewy wokalistów i chórów z takich krajów jak: Armenia, Mongolia czy Iran. Oprawa muzyczna powala na kolana - kompozycje Armanda Amara podkreślają niezwykłość całej produkcji, malują dźwiękiem tak samo jak Bertrand maluje kamerą.

W filmie nie ma dialogów, klasycznej akcji ani typowych aktorów. Obraz i muzykę dopełnia narracja, niebanalna bo mówi do nas główny bohater – Ziemia. Spokojnym, pełnym zrozumienia, nostalgicznym tonem (genialna Glenn Close w wersji angielskiej) opowiada o swojej przygodzie z zaskakującym i niepokojącym gościem – Człowiekiem.

"Home-S.O.S Ziemia!" gwarantuje niezapomniane 2 godziny spędzone razem z najpiękniejszymi miejscami na naszej Planecie. Film zachwyca, pod każdym względem. Kto wie, jeśli uda Ci się zakochać w nim i jednocześnie poczujesz w sobie ten gniew, który ja czułem wychodząc z kina, może uda nam się te emocje zamienić w odrobinę świadomości i odwagi, by odpowiedzieć na coraz głośniejsze wezwanie S.O.S. - jakim płacze do nas Zielona Planeta. Zacznijmy od drobnej rzeczy: Podpiszmy naszą Bałtycką Petycję...

Gokarty rules.... ;-)

Hej ,

Dziś spędziliśmy pracowity dzień w Dziwnowie. Pomimo małego ruchu w okolicach naszego stoiska zebraliśmy znowu ponad 1000 podpisów i udało nam się porozmawiać z niemal każdym plażowiczem. Z reguły spotykaliśmy się z miłymi reakcjami choć było też paru podchmielonych, wszystkowiedzących przechodniów. Furore wśród dzieciaków zrobiły puzzle, wielki respect dla Ani z Chrzanowa, która przez cały dzień cierpliwie przy nich trwała. Odwiedziła nas również dziennikarka Głosu Szczecina, która wydawała się być bardzo zainteresowana naszą działalnością.

Pod koniec dnia w ramach relaksu postanowiliśmy siać postrach na gokartach (oczywiście na ekologicznych gokartach na pedały). Marcin Drobny wpadł na genialny pomysł, mianowicie jutro planujemy zorganizować wśród dzieciaków wyścig gokartów a więc będzie się działo :). Jak na mój pierwszy dzień było super i oby tylko tak dalej. To tyle na dziś.

Pozdrawiam,
Asia z Katowic

Dzień Wolny... prawie

Siema wszystkim z tej strony znów Paweł:) Tym razem zwięźle.

Tour trwa w najlepsze, jednak dziś mieliśmy dzień wolny od stoiska na Tourze, aczkolwiek wcale za dużo nie leniuchowaliśmy. Tylko trochę dłużej pospaliśmy, później szybko spakowaliśmy i przejechaliśmy do Dziwnowa. Na miejscu zrobiliśmy szybki reaserch terenu i okazało się, że miasto jest bardzo małe i jest strasznie mało ludzi w terenie poza plażą oczywiście;-)

Strategicznie mysląc nasze stoisko rozstawiliśmy przy głównym wejściu na plażę od ulicy Kochanowskiego, gdzie jak przystało na główne wejście .....chodzi bardzo mało ludzi :-( Ale głowa do góry. Niezrażeni tym faktem udaliśmy się na obiad a później poszliśmy na plażę wygrzewać się i odpoczywać przed dalszymi pracami. Po południu zrobiliśmy generalne porządki w skrzyniach i autku na naszym "polu namiotowym".

Pożegnaliśmy się też z naszymi dwoma aktywistami: Magdą z Krakowa i Piotrkiem ze Szczecina,ale w zamian dołączyła do nas Ania z Chrzanowa a niebawem powitamy Asię z Katowic.

Martucha się Cieszy... ;-)

Hej Wszystkim z tej strony Martucha aktywiskta z Wrocławia:)
Dziasiejszy dzień był genialny! Stawiamy sobie coraz wyżej poprzeczkę i udaje się, zebraliśmy dzisiaj około 2000 podpisów pod naszą morską petycją!!! Do walki motywowali nas ludzie, którzy popierają nasze działania i życzą powodzenia:)

Wystawa zrobiła furorę wśród międzyzdrojskich turystów, dla każdego było coś ciekawego, szczególnie dzieci miały dużo radochy mogąc układać puzzle i malować.
Wieczorny pokaz filmu "HOME" przyciągnął tłumy...

Z czystym sumieniem muszę przyznać że odwaliliśmy kawał dobrej roboty, my aktywiści jak i nasi fundraserzy:) Międzyzdroje opuszczamy z uśmiechem na twarzy, i z myślą o nowych rekordach:) Jutro dzień chiloutu dlatego zabieram ekipę w swoje nadmorskie okolice do Wisełki gdzie skorzystamy z pustej plaży i słońca:) Buzia

Bałtycki Tour w Międzyzdrojach!

Dzisiejszą notkę z Touru pisze wolontariusz Paweł z Tarnowskich Gór.
Jak już Magda wcześniej napisała pogodę mamy coraz lepszą, wręcz idealną do pracy na świeżym powietrzu. Prace jak zwykle rozpoczęliśmy od rozstawienia naszego stoiska wystawowego. Mamy bardzo fajne miejsce w samym centrum deptaka.
Dzisiaj do naszej ekipy dołaczyło dwóch aktywistów: Marta z grupy wrocławskiej oraz Radek z grupy krakowskiej. Na początku bylo bardzo ciężko ale wspólnymi siłami pobiliśmy rekord w ilościach podpisów pod petycją. Zebraliśmy ich ponad 1000!!!

Magda Figura udziela wywiadów jak szalona, mamy więc nadzieję, że dzięki temu nasz Bałtycki Tour uzyska jeszcze większy rozgłos i ludzi jeszcze bardziej zainteresuje to co się dzieje z naszym morzem:) Dzisiaj ma wpaść do nas kolejny redaktor jakaś Big Fish:-0 więc oczywiście bedziemy sławni, ba.Po udanym dniu relksowaliśmy się na plaży korzystając z fajnej pogody. Dzięki wspaniałomyślności Magdy F. i Marcina D. moglismy dzisiaj wieczorem troche odetchnąć i poszaleć. Dzięki temu mieliśmy ekstra integrację z fundraiserami przy wegetariańskim grillu :). Walczymy mocno, także trzymajcie za nas kciuki aby udało się nam pobić następny rekord!!!

Paweł!

Ratujmy Mazury

„Tygodnik Powszechny” rozpoczął ogólnopolską dyskusję na temat powołania Mazurskiego Parku Narodowego i ochrony jednego z najpiękniejszych polskich pejzaży. W najnowszym numerze o potrzebie powołania Parku pisze Michał Olszewski, redaktor „Tygodnika” i autor „pierwszej powieści ekologicznej”, książki „Low-tech” (recenzja już wkrótce na naszym blogu):

„Współczesne Mazury to nie tylko piękny pejzaż, ale również fatalna architektura, która od 20 lat bez przeszkód rozkwita w polodowcowym krajobrazie – okolice Mikołajek, Mrągowa czy Węgorzewa zapełnione są bezstylowymi domami i hotelami, jakich pełno w każdym kącie kraju; to zabudowane brzegi jezior; brak spójnej wizji rozwoju, godzącej ochronę przyrody z interesami miejscowych; brak infrastruktury, która zmniejszyłaby wpływ turystów na środowisko; brak pomysłu na rodzaj turystyki, jaką powinniśmy preferować w tym regionie; to w końcu pojawiające się co jakiś czas pomysły modernizacyjne w rodzaju prostowania krętych dróg i wycinania przydrożnych drzew. Szerokie drogi mają przyciągnąć mitycznych inwestorów, którzy rozwiążą dotkliwe problemy bezrobocia, rzekomego zapóźnienia cywilizacyjnego, braku perspektyw poza sezonem turystycznym. (...) Pomysłem na zachowanie tej specyfiki, trwonionej beztrosko zarówno w czasach PRL-u, jak i po 1989 roku, jest powołanie w najcenniejszej części Mazur, dziś objętej statutem parku krajobrazowego, parku narodowego.”

Apel „Tygodnika” do premiera i ministra ochrony środowiska podpisało 37 znanych postaci życia publicznego, które ze szczególną uwagą przypatrują się Mazurom, m.in. Wisława Szymborska, Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Andrzej Strumiłło (członek rady naukowej Wigierskiego Parku Narodowego), Wojciech Kass (kustosz muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu), Kazimierz Brakoniecki (współzałożyciel olsztyńskiego stowarzyszenia Wspólnota Kulturowa „Borussia”), Józef Górniewicz (rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego), Krzysztof Worobiec (prezes Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego „Sadyba”), Justyna Żołnierowicz-Jewuła (dyrektorka Muzeum Kultury Ludowej w Węgorzewie). Wzywają:

„Podpisujemy się pod tym listem przekonani, że ochrona jednego z najpiękniejszych miejsc w kraju wymaga wspólnego działania. Apelujemy do rządu o podjęcie negocjacji z lokalną społecznością i opracowania zasad, które doprowadzą do powołania Mazurskiego Parku Narodowego, jednocześnie zapewniając warunki rozwoju mieszkańcom terenów włączonych w teren parku.

Byłoby ironią, gdyby region pretendujący do miana jednego z 7 naturalnych cudów świata pozostawał przez kolejne dziesięciolecia bez ochrony należnej wspólnemu - polskiemu, europejskiemu i światowemu dziedzictwu przyrodniczem.”

Pod apelem podpisuje się także polski Greenpeace w osobie dyrektora – Roberta Cyglickiego. Was też do tego serdecznie namawiam. Więcej informacji tutaj

mazury.tygodnik.com.pl

Tour de Baltic rozpoczęty!

Stało się, tour wyruszył, także Online. W niedzielę późnym popołudniem wystartowaliśmy spod biura w Warszawie. A tak przy okazji, mamy nowie biuro z dużą przestrzenią magazynowo – warsztatową. Dzięki temu przygotowania do całej wyprawy były znacznie łatwiejsze. Zerknijcie na logo:Pierwszym miastem na naszej trasie było Świnoujście. Dotarliśmy tam nad ranem w poniedziałek i mimo nieprzespanej nocy, bez marudzenia zabraliśmy się do przygotowywania wystawy i wszystkich innych atrakcji. Niestety w połowie przygotowań przegoniła nas z plaży burza z piorunami, ulewa i bardzo silny wiatr. Morze podczas takiej pogody wygląda naprawdę groźnie. Ech, lato tego roku mało letnie…

Natomiast wczoraj było znacznie lepiej. Rozstawiliśmy wystawę. Przygotowaliśmy stanowiska do zabaw dla dzieciaków i zabraliśmy się do pracy. Jest nas dziesięcioro, wolontariusze z całego kraju - Kraków, Katowice, Tarnowskie Góry, Warszawa, Szczecin, Gdańsk. Równolegle z nami podróżuje ekipa fundriserów.Wystawa cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Wiele osób, oglądając zdjęcia, nie wierzy, że w Bałtyku faktycznie jest tak bujne życie. Tym chętniej podpisują petycję, by jak najszybciej utworzyć pierwszy rezerwat przyrody na morzu, który zapewni bezpieczne schronienie prezentowanym na zdjęciach przedstawicielom morskiego świata.

W ciągu jednego dnia zebraliśmy ponad 600 podpisów pod petycją. Jestem ciekawa, ile podpisów zostało oddanych przez Internet?

Dzisiaj kolejny dzień. Międzyzdroje. Pogoda coraz ładniejsza. Myślę, że ten pierwszy dzień niepogody był dla nas sprawdzianem. Zdaliśmy go na 6. I od dzisiaj czekają nas tylko słoneczne dni. Dzisiaj dajemy sobie za cel zebranie 1000 podpisów pod naszą petycją. Jeden tysiąc w Międzyzdrojach, jeden tysiąc w Internecie, fajnie by było…