Agenci 3R nawiedzają Opener Festival

Wczoraj rozpoczął się Heineken Open'er Festival, na który zostaliśmy zaproszeni aby promować ideę 3R - Reduce, Reuse, Recycle. Postanowiliśmy więc wyjść do rozentuzjazmowanego tłumu! Nasi agenci już od pierwszych minut festiwalu byli między festiwalowiczami. Rozpoczęło się spokojnie, informacyjnie - przespacerowaliśmy się po polu namiotowym, gdzie spotkaliśmy się z ciepłym przyjęciem festiwalowiczów.
relacjonuje Michał "Misiek"

Spotkaliśmy m.in. ludzi z bliżej niezidentyfikowanego kraju, którzy porozumiewali się jeszcze mniejszym zasobem angielskich słów niż przemawiający przez megafon lider. Na szczęście pokazaliśmy im "kubek" "wypijać" "pusty" "oddawać" "punkt - namiot" a słówko "recykling" znali, więc i ich udało nam się przekonać do tego co robimy na festiwalu.

A to co robimy, to recyklingowanie plastikowych kubeczków, z których uczestnicy Openera wypijają piwo, colę, wodę i inne napoje. Nasi agenci są na terenie całego festiwalu! Pięć punktów odbioru kubeczków, gdzie wolontariusze w czerwonych czapkach, żółtych lub czerwonych
okularkach i koszulkach z logiem 3R cały czas uwijają się jak w ukropie, aby odbierać wszystkie kubeczki jakie przynoszą uczestnicy festiwalu. Do tego brygada lotna, która przy użyciu piosenek*, megafonu, tabliczek "Oddaj kubek / 57 kroków" i ogromnych pokładów energii
fruwała po hektarach lotniska, na którym się bawimy. Wyjaśniali dlaczego warto oddawać plastikowe kubeczki do naszych punktów i dlaczego być może na przyszłorocznej edycji będzie można kupić sobie zrobiony z tychże kubeczków polarek. Otrzymaliśmy nawet zrobiony z plastikowego kubeczka i kijka kwiatek!

Kiedy już lotni agenci 3R zakończyli misję "Namioty", przemieścili się dalej w kierunku sceny głównej i strefy gastronomicznej, gdzie 3Rowi wolontariusze zdążyli już uzbierać pokaźne stosy kubków - zdarzyło się nawet, że jedna z uczestniczek imprezy - zobaczywszy naszą akcję - w
trzy sekundy opróżniła swój kubeczek i przekazała go do recyklingu! Parę godzin później trzy osoby zdecydowały się przynieść nam trzydzieści kubeczków za obietnicę napisania o nich na blogu;-) - co niniejszym czynimy!

Entuzjazm z dorzucaniu kubeczków ogarnął nie tylko naszych rodaków, ale ze zdwojoną siłą przybywali do nas Szwedzi, Włosi, Hiszpanie, Francuzi i przedstawiciele wielu innych nacji.
Aż do godziny dwudziestej drugiej brygada lotna w podgrupach organizowała niewielkie happeningi - budowaliśmy wieże czy murki, dyskutowaliśmy o recyklingu, pokazywaliśmy jak bardzo blisko jest do najbliższego punktu odbioru kubeczków. Do tego cały czas - aż do drugiej w nocy! - czynny był Punkt Kreatywny, w którym można było przetworzyć kubeczki na wisiorki, kolczyki i tym podobne drobne elementy.

Dziś zmieniamy nieco plany, poszerzamy naszą działalność i kontynuujemy recyklingową akcję! Jeśli zamierzacie przybyć na Opener szukajcie nas! Agentów 3R Greenpeace!

*Zbieramy kubki
Sia la la la la
Do punktów zbiórki
Sia la la la la la

Islandia rozpoczęła coroczną rzeź wielorybów

Właśnie dotarła do mnie informacja o pierwszych ofiarach tegorocznego islandzkiego sezonu polowań na wieloryby. Dziś, statek wielorybniczy Hvalur 8 wrócił do portu z dwoma martwymi finwalami. Niechlubna inauguracja sezonu wielorybniczego miała miejsce w niedzielę, kiedy to dwa statki, Hvalur 8 i 9, wypłynęły na polowanie. Rząd Islandii planuje w tym sezonie odstrzał 175 finwali.

Ta smutna wiadomość wywołała we mnie złość. Złoszczę się na rząd Islandii, za to że w XXIw. dokonuje barbarzyńskich polowań na te niezwykłe ssaki morskie, na Międzynarodową Komisję Wielorybniczą za to, że od lat trwa w impasie i boi się podjąć zdecydowanych działań na rzecz ochrony wielorybów, na polskie ministerstwo środowiska za to, że zlekceważyło tegoroczne spotkanie Komisji a tym samym los zagrożonych populacji wielorybów.

Po co Islandczykom mięso wielorybów?! Otóż Islandczykom wcale nie jest ono potrzebne. Nie ma tam popytu na wieloryby. Okazuje się, że Islandia poluje na wieloryby by ich mięso odsprzedać … Japonii. Mięso, które pochodzić będzie z tegorocznych polowań, w całości trafi na rynek japoński. W islandzkich chłodniach, ciągle znajduje się większość z 1 500 ton mięsa wielorybów upolowanych w ubiegłym roku. W Japonii zapasy wielorybiego mięsa sięgają 4 000 ton.

Tymczasem opinia publiczna jest zdecydowanie przeciwna kontynuowaniu wielorybnictwa na skalę przemysłową. W 2008 roku ponad 110 tysięcy osób podpisało zobowiązanie, w którym deklarują przyjazd do Islandii w celach turystycznych, na cieszące się coraz większą popularnością obserwacje wielorybów, pod warunkiem zakończenia wielorybnictwa. Ty też możesz podpisać takie zobowiązanie dając jasno do zrozumienia rządowi Islandii, że żywe wieloryby są warte znacznie więcej niż martwe.

http://activism.greenpeace.org/iceland/

Dwa martwe finwale upolowane przez islandzkich wielorybników w 2009r.

Żywy finwal w naturalnym śrdowisku.

Porażka spotkania IWC


Tegoroczne spotkanie Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej zakończyło się fiaskiem. Delegacje zostały zastraszone przez Japonię, która zagroziła opuszczeniem Komisji w przypadku wprowadzenia całkowitego zakazu połowu wielorybów. Kraje wielorybnicze: Japonia, Islandia i Norwegia mogą świętować sukces. W najbliższych latach z rąk wielorybników zginą kolejne setki wielorybów.

Na spotkaniu nie zabrakło mocnych słów. Padły one jednak nie ze strony oficjalnych delegacji rządowych ale ze strony działaczy ekologicznych, którym zależy na ratowaniu zagrożonych populacji największych zwierząt zamieszkujących naszą planetę. W Agadirze znalazł się również Junichi Sato (na zdjęciu), jeden z dwójki aktywistów Greenpeace oskarżonych w 2008 roku o nielegalne zdobycie dowodów, które wskazywały na aferę korupcyjną w japońskim rządzie i nielegalny handel mięsem wielorybów pochodzącym z „projektu naukowego” polegającego na zabijaniu wielorybów na Oceanie Południowym.

Junichi, któremu grozi 18 miesięcy więzienia, wezwał IWC do podjęcia prawdziwych działań na rzecz ochrony wielorybów, podkreślając że większość obywateli Japonii sprzeciwia się kontynuowaniu wielorybnictwa:

„Niestety, japońska delegacja w swoich przemówieniach podkreśla, że słuchanie głosu opinii publicznej jest złym pomysłem. Nie zgadzam się z tym. Wierzę, że głos opinii publicznej jest bardzo ważny. Chciałabym wykorzystać tę okazję, by zasugerować delegacji Japonii, by zorganizowała konferencję prasową dla zagranicznych mediów i organizacji pozarządowych, a nawet uwzględniła obecność organizacji pozarządowych, takich jak Greenpeace w oficjalnej delegacji”.

Całość przemówienia Junichi, w wersji angielskiej możesz przeczytać tutaj.

Obecność Junichi na spotkaniu IWC zaskoczyła nie tylko japońską delegację ale i reportera BBC, który poprosił Junichi o rozmowę.

Ministra środowiska nie stać na bilet

Kiedy w 2009 roku Polska ratyfikowała Konwencję o Uregulowaniu Połowów Wielorybów byłam pełna optymizmu. W końcu po trzech latach starań i namawiania polskiego rządu by włączył się w prace Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej (IWC), działającej w ramach Konwencji, pierwszy sukces. Bardzo liczyłam na to, że Polska wzmocni swoim głosem kraje sprzeciwiające się prowadzeniu polowań na wieloryby. To szalenie ważne, bo rozkład głosów w IWC pomiędzy krajami pro i anty wielorybniczymi jest prawie równy. Każdy dodatkowy głos na rzecz ochrony wielorybów jest więc na wagę złota.

Rzutem na taśmę Ministerstwo Środowiska zorganizowało w ubiegłym roku, obecność polskiego przedstawiciela na corocznym spotkaniu IWC. W tym roku kompletna klapa. Minister środowiska zupełnie zlekceważył realizację zobowiązań płynących z ratyfikacji Konwencji i nie wysłał oficjalnej delegacji na potknie IWC w Maroko. Oficjalnie ministerstwo tłumaczy się oszczędnościami:

„Przedstawiciel Polski (Ministerstwa Środowiska) nie bierze udziału w tegorocznym posiedzeniu Konwencji o uregulowaniu połowów wielorybów (IWC). Powodem jest konieczność oszczędności w budżecie ministerstwa, która uniemożliwia sfinansowanie udziału przedstawiciela w tym wydarzeniu”
(z listu od rzeczniczki prasowej Ministerstwa Środowiska do Greenpeace)

Koszty udziału przedstawiciela Polski w tym spotkaniu to cena biletu do Agadiru i koszt noclegów! Gdybyśmy wiedzieli że Ministerstwa nie stać na wysłanie przedstawiciela, zawczasu zorganizowalibyśmy zbiórkę funduszy na ten cel.


Więcej o sprawie możecie przeczytać na gazeta.pl

IWC zamyka DRZWI

21 czerwca w Maroku rozpoczęły się obrady Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej (IWC), które wg zapowiedzi mają rozstrzygnąć o dalszym losie trwającego od ćwierćwiecza moratorium na polowania na wieloryby oraz o przyszłości samej Komisji. Jak informuje Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody, ku zaskoczeniu przybyłych na obrady obserwatorów z organizacji pozarządowych z całego świata, po oficjalnej uroczystości otwarcia ogłoszono, że co najmniej do środy dalsze obrady będą się odbywać za zamkniętymi drzwiami – bez świadków spoza oficjalnych delegacji rządowych. Skandal?

Na naszych stronach przypominamy, że od 25 lat obowiązuje wprowadzone przez IWC moratorium na komercyjne połowy wielorybów. Słowo "komercyjne" to tutaj słowo-wytrych. Dzięki niemu moratorium nie jest tak do końca skuteczne. Choć faktem jest, że przeciętny roczny połów tych zwierząt spadł z prawie 40.000 rocznie do kilku tysięcy, to Moratorium to jest ignorowane przez Islandię i Norwegię, a Japonia prowadzi polowania pod pozorem badań naukowych. Od lat grupa krajów skupionych wokół Japonii, która nieoficjalnie pełni rolę przywódcy zwolenników wielorybnictwa, stara się zakończyć moratorium...

Widzieliście kiedyś wieloryba live? Widok zapiera dech w piersiach. Jeśli nie mieliście okazji, oto kilka magicznych chwil uwiecznionych przez naszych fotografów...

Cała sprawa ma też nasz Polski, jak zwykle uroczy epizod. Jak informuje Adam Wajrak na swoim facebook'owym profilu okazuje się, że: "minister środowiska poza tym, że ma w dupie polską przyrodę ma w niej również wieloryby. Polska delegacja znów nie dotarła na posiedzenie Międzynrodowej Komisji Wielorybniczej..."

Polscy aktywiści aresztowani w Szwecji

Nic dodać nic ująć, trzymajmy za nich kciuki!
Gazeta.pl
"Polscy wolontariusze przyjechali do Szwecji, aby wspomóc swoich kolegów w proteście przeciwko spodziewanej decyzji szwedzkiego parlamentu (Riksdagu) zezwalającej na budowę nowych reaktorów atomowych. Uchwała w tej sprawie ma być głosowana w czwartek.

W poniedziałek 57 działaczy Greenpeace przedostało się na teren pilnie strzeżonej elektrowni atomowej Forsmark. Ekolodzy pokonali podwójne ogrodzenie z drutu kolczastego wykorzystując drabinę wypożyczonego wozu strażackiego. Podejrzani są o "wkroczenie na teren o podwyższonej ochronie"
. źródło

Aresztować Słońce i Wiatraki - bezcenne:


Kasia Guzek dla prasy:
„Ośmioro polskich aktywistów, zostało zatrzymanych i obecnie pozostają oni w areszcie pod zarzutem bezprawnego wejścia na teren elektrowni. Mają zostać tam do czwartku. Zdecydowanie dłużej niż w przypadku podobnych tego typu akcji Greenpeace, jakie miały miejsce w przeszłości”
- mówi Katarzyna Guzek, rzeczniczka prasowa kampanii Greenpeace Klimat i Energia.

„Jesteśmy bardzo zaskoczeni tym, że aktywiści zostali zatrzymani na tak długo. Chyba nie przypadkowo termin ten zbiega się z datą głosowania szwedzkiego parlamentu nad kwestią budowy nowych reaktorów atomowych. Apelujemy o jak najszybsze wypuszczenie polskich aktywistów z aresztu” – dodaje Guzek.

Światowy Dzień Oceanów sprawiedliwość dla morza i ludzi

Ukryte kamery, informatorzy, śledzenie ciężarówek – scenariusz jak z filmu stał się codziennością dla 2 aktywistów Greenpeace z Japonii. W 2008 roku Junichi i Toru spędzili cztery miesiące na odkrywaniu tajemnic korupcyjnej afery w samym środku wspieranego przez rząd Japonii „naukowego” programu połowów wielorybów. Jednak teraz naszym bohaterom grozi 18miesięcy więzienia. Dziś w Światowy Dzień Oceanów przypominamy ich historię i wysyłamy apel o ich uwolnienie.

Kim są?
Toru Suzuki i Junichi Sato od prawie 2 lat czekają na proces przed japońskim sądem. Teraz, nareszcie odbędzie się długo wyczekiwana rozprawa. Choć zarzuca im się jedynie kradzież i wdarcie na teren bez pozwolenia, wszyscy wiemy, że gra toczy się o wiele większą stawkę. Od czasu aresztowania nasza dwójka z Tokio przetrzymywana była aż 23 dni bez postawionych zarzutów. Często przywiązywano ich do krzeseł, straszono, przesłuchiwano bez obecności prawników. Grozi im aż 1,5 roku więzienia, za odwagę i ujawnienie korupcji. Pomóżmy im!

Co zrobili?
Dzięki nim, 15 maja 2008 Greenpeace ujawnił, że mięso wielorybie jest przemycane przez załogę Nisshin Maru (statku wielorybniczego należący do Japonii; jedynej na świecie pływającej przetwórnii mięsa wielorybiego) na ląd, gdzie następnie jest nielegalnie sprzedawane. Aktywiści Greenpeace dostarczyli dowody, łącznie z mięsem wielorybów, do biura prokuratury w Tokio, wzywając jednocześnie do rozpoczęcia pełnego publicznego dochodzenia korupcji wewnątrz programu połowów wielorybów.

Jeden z naszych informatorów powiązanych z Kyodo Sejpaku (firma posiadająca licencję na tzw.„naukowe” połowy wielorybów”) ujawnił nam, że urzędnicy z ICR (Institute of Cetacean Research – Instytutu Badań nad Ssakami Morskimi) –są prawdopodobnie w pełni świadomi tego procederu. Na podstawie informacji dostarczonych przez byłych i obecnych pracowników Kyodo Senpaku, aktywiści Greenpeace udokumentowali załadunek przemyconego mięsa wielorybów do specjalnej ciężarówki, który odbywał się w obecności urzędników i członków załogi.

Zdobyliśmy dowód w postaci kartonu, który zawierał 23,5 kilograma mięsa wielorybiego. Był on jedną z czterech paczek, wysłanych jako „bagaż osobisty” firmą kurierską na domowy adres pracownika firmy Kyodo Senpaku, który był członkiem załogi Nisshin Maru w sezonie połowowym 2007/2008. Wartość jednego kartonu szacuje się na kwotę pomiędzy 100 a 300 tyś. dolarów amerykańskich. Dalsze dochodzenie pozwoliło ustalić, że ponad 23 członków załogi wysłało przynajmniej 93 przesyłki z „bagażem osobistym” na przynajmniej 30 prywatnych adresów.

Popierany przez rząd japoński program „połowu wielorybów do celów naukowych”, który ma miejsce na wodach międzynarodowego Rezerwatu Waleni na Oceanie Południowym, budzi ogromne kontrowersje. Odkryty przez nas proceder stawia pod znakiem zapytania to, kto tak naprawdę czerpie zyski z tego programu, który nie dostarcza wartościowych odkryć naukowych, ani nie jest handlowo zrównoważony.

Brutalny atak na aktywistów Greenpeace

Jedna osoba trafiła do szpitala, a kilka zostało rannych w wyniku potyczki francuskich rybaków z naszymi aktywistami. Wodując potony z naszych statków Rainbow Warrior i Arctic Sunrise próbowaliśmy uwolnić z sieci złowione tuńczyki błękitnopłetwe, które zagrożone są wyginięciem. Wtedy zostaliśmy zaatakowani.

Greenpeace nasilił akcje protestacyjne w związku z przypadającym na przełom maja i czerwca okresem połowu tych cudownych stworzeń. Do opisanego TU starcia doszło w piątek na Morzu Śródziemnym u wybrzeży Malty. Jeden z naszych przyjaciół został raniony w nogę harpunem, do łodzi i helikoptera Greenpeace wystrzelono również race. Oczywiście druga strona konfliktu nie chce komentować tego zajścia. Zerknijcie na VIDEO:



Tuńczyk błękitnopłetwy należy do kategorii krytycznie zagrożonych wg Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i Jej Zasobów (IUCN). Od roku 1970 zasoby tej ryby spadły o 80 proc. Jednak nadal mięso tuńczyka błękitnopłetwego jest najbardziej cenione przez smakoszy spośród wszystkich innych tuńczyków. W 2010 roku na giełdzie rybnej w Tokio za tuńczyka o masie 232 kg. zapłacono równowartość 122 tys. euro. Czyli znów chciwość i łakomstwo bierze górę nad rozsądkiem i szacunkiem dla życia.

Historia Greenpeace w kinach!

„Rainbow Warrior” to statek-legenda, na którym od końca lat 70 Greenpeace prowadził pierwsze kampanie w obronie wielorybów. W 1985 roku „Rainbow Warrior” wyruszył na tournée „Nuclear Free Pacific” i 10 lipca, został zniszczony przez bomby podłożone przez francuskie służby specjalne. Zginęła wtedy 1 osoba, a Greenpeace znalazł się na czołówkach wszystkich gazet. Co dziś dzieje się z założycielami Greenpeace? Jak bardzo rozwinęła się organizacja przez te kilkadziesiąt lat? O tym mówią filmy.

Jakie? Np. film „Tęczowi Wojownicy”, który startuje w konkursie o ekologiczną nagrodę Festiwalu DocReview! w kategorii Klimat na Zmiany.


Więcej na www.docreview.pl

Dla pierwszych chętnych mamy po 5 wejsciówek na każdy pokaz.
Piszcie: chcesz@greenpeace.pl

The Rainbow Warriors of Waiheke Island
Reżyseria/Directed by: Suzanne Raes
Zdjęcia/Cinematography by: Wiro Felix
Produkcja/Production: IDTV Docs, NPS Television
Holandia/The Netherlands 2009
89 min
Wybrane nagrody i festiwale/Selected Awards and Festivals:
2009 – IDFA/International Documentary Festival Amsterdam
2010 – Berlinale/Berlin International Film Festival

W tym samym konkursie startować będzie także film „Petropolis” zrealizowany przez Greenpeace Canada, będący refleksją na temat stopnia w jakim człowiek ingeruje w przyrodę.

Petropolis: Aerial Perspectives on the Alberta Tar Sands
Reżyseria/Directed by: Peter Mettler
Zdjęcia/Cinematography by: Ron Chapple
Produkcja/Production: Greenpeace Canada
Kanada/Canada 2009
44 min
Wybrane nagrody i festiwale/Selected Awards and Festivals:
2009 - Festival Dei Popoli - Nagroda za dystrybucję/Award for the Distribution
2009 - Vision du Réel - Nagroda młodej publiczności/Young People Award

Dla pierwszych chętnych mamy po 5 wejsciówek na każdy pokaz.
Piszcie: chcesz@greenpeace.pl

Projekcje Kinoteka:
Petropolis (Petropolis), Peter Mettler, Kanada 2009, 45 min.
14.05./22.00; 15.05./13.00; 16.05./17.00
Tęczowi wojownicy (Rainbow Warriors of Waiheke Island, The), Suzanne Raes, Holandia 2009, 89 min.
7.05./20.00; 8.05./22.30

Projekcje Cała Polska
Tęczowi wojownicy (Rainbow Warriors of Waiheke Island, The), Suzanne Raes, Holandia 2009, 89 min.
9.05 / 18.00

Więcej na www.docreview.pl

Krakowskie mutanty GMO.

Kraków. Rynek Główny. Sobotnie popołudnie. Godzina 14:00. Zaczęło się. Dziewięć 2 metrowych kukurydz wkroczyło na płytę rynku. Kasia i Marcin rozwijają baner z hasłem "Genetycznym mutantom mówimy NIE".

W wydarzeniu bierze udział czternaścioro wolontariuszy Greenpeace z Katowic i Krakowa. Aktywiści rozdają ulotki informacyjne, rozmawiają z mieszkańcami miasta oraz turystami, o zagrożeniach płynących z genetyki modyfikowanej. Happening wzbudza ogromne zainteresowanie nie tylko Polaków. Ludzie chwalą nas za działania, za to, że ich informujemy, że wychodzimy na ulicę aby pokazać prawdziwy problem GMO, ukrywany przez wielkie korporacje. Rozdajemy ponad 800 ulotek.

Kukurydze ruszają na miasto. Spacerują po centrum Krakowa wraz z wolontariuszami. Jeszcze bardziej zaznaczamy w ten sposób swoją obecność w tym miejscu. Jesteśmy w kilku miejscach naraz... całe wydarzenie trwa ponad godzinę.


Czy odnieśliśmy sukces? Tak! Zainteresowaliśmy masę przechodniów. Wielu z nich rozmawiało z nami. Czytało nasze ulotki. Było warto. Jesteśmy zadowoleni z rezultatów naszego happeningu :)

O kampanii Greenpeace Stop GMO czytaj tutaj.

Piąta ćwiartka świata...

W restauracji „Piąta ćwiartka świata” odbyła się konferencja prasowa, na której przedstawiliśmy ranking detalistów spożywczych pod kątem pozyskiwania ryb, produktów rybnych oraz owoców morza. „Piąta ćwiartka” to urocza restauracja ukryta w Arkadach Kubickiego w Zamku Królewskim.

Przed konferencją zastanawiałam się, jaka będzie frekwencja - miejsce dosyć trudne do znalezienia a temat ryb mógł się wydawać mało ciekawy. Okazało się jednak, że wszystkie przygotowane przez nam miejsca zostały zajęte . To dobrze, bo ryb, do których widoku na pólkach sklepowych jesteśmy przyzwyczajeni, niedługo może zabraknąć…

W naszym raporcie piszemy o tym jak naukowcy szacują, że wyłowiliśmy już około 90% wszystkich dużych ryb drapieżnych. Z każdego stada stu ryb zostało dziesięć. To mało. To niedobrze. Czy te 10 wystarczy, by zagwarantować im przetrwanie? Ponad 80% mórz i oceanów jest intensywnie eksploatowanych. To też niedobrze. Czy pozostałe 20% to wystarczający obszar, by gatunki morskie (te które umknęły rybackim sieciom) mogły się rozmnażać i zapewnić przetrwanie swoim gatunkom?

Łowimy coraz dalej, coraz więcej, coraz to doskonalszymi narzędziami. Ale ocean ma swoje granice i nie jest studnią bez dna. Jeśli nadal będziemy tak gospodarować zasobami mórz i oceanów, to za kilkadziesiąt lat będziemy wspominać np. tuńczyka błękitnopłetwego, tak jak dzisiaj wspominamy ptaka dodo. Żeby jednak ryby i inne stworzenia morskie nie podzieliły losu dodo, Greenpeace na całym świecie prowadzi działania na rzecz zmian w sposobie, w jak pozyskujemy i wykorzystujemy, to oferuje nam morze.

Jednym z elementów tych działań jest kampania prowadzona na rzecz odpowiedzialnych strategii pozyskiwani ryb, produktów rybnych oraz owoców morza przez sieci detalistów. Strategia taka opiera się na trzech elementach: usunąć najgorsze, to znaczy wycofać ze sprzedaży wszystkie gatunki morskie z czerwonej listy Greenpeace; promować najlepsze, czyli zwiększać udział w asortymencie ryb ze zrównoważonych połowów i hodowli przyjaznych środowisku i wreszcie ulepszać pozostałe, a co za tym idzie, podejmować współprace z innym organizacjami na rzecz zrównoważonej gospodarki zasobami morskimi.

Tegoroczny ranking wypadł lepiej niż poprzedni. Jednak mimo to, żaden z ankietowanych detalistów nie może zapewnić, że wszystkie oferowane przez nich produkty rybne pochodzą z odpowiedzialnych źródeł. To bardzo niedobrze. Pierwsze miejsca zajął Lidl, a ostatnie Bomi. Dziwi zwłaszcza niska pozycja Bomi biorąc pod uwagę fakt, że są to delikatesy sprzedające produkty droższe, ukierunkowane na wymagających klientów.

Przed nami kolejny rok. Mam nadzieję, że zaskoczy on nas pozytywnymi zmianami…

Czerwony autobus GMO w drodze...


GMO. Twór czasów współczesnych. Lek na szerzący się głód na świecie? Na pewno? Producenci roślin transgenicznych zachwalają je. Przedstawiają same plusy. Lecz w swoich broszurach zapominają o zagrożeniach płynących z upraw tych roślin...

Nikt do tej pory nie sprawdził ich długofalowego oddziaływania na środowisko i inne organizmy żywe. Owszem. Przeprowadzano badania na owadach i szczurach. Na te zwierzęta GMO miało negatywny wpływ. Dlaczego nie miałoby mieć na nas?

W ubiegły piątek 16 kwietnia w Wielowsi koło Gliwic zatrzymał się na swoim pierwszym przystanku „czerwony autobus” z Anną Szmelcer koordynatorką Koalicji Polska Wolna od GMO ze Śląska oraz wolontariuszami Greenpeace. Załoga planuje odwiedzić 15 śląskich miejscowości. W tym czasie będą spotykać się z mieszkańcami oraz rolnikami, którzy jeszcze nie podjęli decyzji, czy wysiewać tradycyjne, czy transgeniczne odmiany roślin. „Autobus objedzie wsie, miasteczka i miasta. Lokalni mieszkańcy będą zapraszani do środka pojazdu. Obejrzą w nim filmy i prezentacje oraz wysłuchają wykładów na temat zagrożeń GMO. W trasę ruszają najlepsi specjaliści! Długość spotkania w jednym miejscu około 1-2 godzin.” - mówi Anna Szmelcer. Przejazd autobusu zakończy się w środę 21 kwietnia na polsko-czeskiej granicy w Cieszynie. O czerwonym autobusie w innych województwach przeczytasz na stronie: http://stop-gmo.info/

16 kwietnia 2010, piątek

1.

10.00 - 11.00

Wielowieś, Gimnazjum, ul Zamkowa

2.

11.30 – 12.30

Świbie, ul Sportowa, koło boiska

3.

13.00 – 15.00

Toszek,Plac Targowy

4.

15.30 – 16.30

Kotulin,Rynek

20 kwietnia 2010, wtorek

1.

8.15 – 9.25

Stodoły, Remiza Strażacka

2.

9.40 – 10.40

Chwałęcice, Remiza Strażacka

3.

11.30 – 12.15

Lyski, Parking Urzędu Miasta, ul Dworcowa

4.

13.00 – 13.45

Rydułtowy, Rynek miejsce po stacji benzynowej

5.

15.00 – 16.00

Pogrzebień, Dom Kultury,

6.

17.00 – 17.45

Nędza, ul Strażacka, koło Straży i Urzędu

7.

18.15 – 19.00

Kuźnia Raciborska, Plac Zwycięstwa

21 kwietnia 2010, środa

1.

8.30 – 10.30

Ornontowice Gminny parking ul.Zwycięstwa

2.

12.15 – 14.00

Mszana, Parking Urzędu Gminy

3.

15.00 - 17.00

Cieszyn Rynek granica

4.

19.00 – 19.30

Wilcza, Dom Kultury, ul.Karola Miarki

Nestlé kręci w Radio Zet!

Już wczoraj redaktor Janusz Weiss dzwonił do Nestlé i Greenpeace w nietypowej sprawie! Dlaczego? Bo wysłaliście już ponad 150.000 e-maili do firmy Nestlé, wzywając ją, by przestała kupować "wycinkowy" olej palmowy. Co za wynik! Wyobraźcie sobie, że Nestlé nadal nic nie robi. Dlatego redaktor Weiss postanowił sam dziś zadzwonić do Nestlé by wszyscy w Polsce usłyszeli jak koncernowi rośnie nos Pinokia;-).

Radio Zet, 31.03.2010. audycja: Dzwonię do
Pani, Pana...








Radio Zet, 01.04.2010. audycja: Dzwonię do
Pani, Pana...








Nestlé mówi, że zerwało kontrakt z firmą Sinar Mas
„Zastąpiliśmy też indonezyjską firmę Sinar Mas innym dostawcą, który będzie od teraz dostarczać olej palmowy. Potwierdzamy, że dokonywaliśmy zakupów od Sinar Mas wyłącznie w celach produkcji w Indonezji, a żadna ilość oleju palmowego zakupionego od Sinar Mas nie została użyta do produkcji w żadnym innym kraju.”

Greenpeace patrzy czujnym okiem i jasne jest, że nowi dostawcy to jedynie pośrednicy między Nestlé a Sinar Mas.
Czyli ściema. Rzeczniczka prasowa twierdzi, że Nestlé zerwała kontrakt z Sinar Mas. Przyznaje też, że nadal będzie używać oleju palmowego pochodzącego od tej firmy, jednak teraz kupuje go od pośredników, np. firmy Cargill. Będziemy kontynuować naszą kampanię dopóki Nestlé całkowicie nie usunie pośredników zaopatrujących się u Sinar Mas ze swojego łańcucha dostaw.

Nestlé mówi, że będzie używać wyłącznie oleju z certyfikatem:
„(…) została podjęta decyzja o zastąpieniu Sinar Mas innym dostawcą oleju palmowego. Nasza firma publicznie zobowiązała się do korzystania wyłącznie z "Oleju Palmowego z Certyfikatem Pochodzenia ze Zrównoważonych Upraw”. Z racji tego zobowiązania podjęte zostały wszelkie możliwe kroki, aby wpłynąć na naszych dostawców i zapewnić, że nie kupujemy oleju palmowego, produkowanego w sposób przyczyniający się do niszczenia lasów”.

Greenpeace pyta o konkrety
Co konkretnie kryje się za tą deklaracją? Jakie kroki Nestlé ma zamiar podjąć by całkowicie wyeliminować ze swojego łańcuch dostaw olej palmowy pochodzący z obszarów po wykarczowanym lesie deszczowym? I tu sprawa staje się jasna - za tymi obietnicami nie idą żadne konkretne działania.

Czyli co? Działamy dalej! Łapcie za telefony i "weissujcie" Nestlé!